poniedziałek, 9 września 2013

Pizza


Panna N.:  - O właśnie, mógłbyś wrzucić przepis na pizzę na bloga!
Ja: - Nie wydaje Ci się, że to zbyt banalne, proste?
Panna N.: - Nieważne! Przynajmniej zawsze będzie pod ręką.

Spaghetti bije się nieustannie z pizzą o miano najpopularniejszego dania z kuchni włoskiej. Ograny zupełnie kawałek ciasta z dowolną "przykrywką" może stanowić wyłączny element menu niejednej knajpy, ulubioną przekąskę nie tylko nastolatków, wręcz czasami diablo ważny element diety.
Jak mawia motto jednej z sieci pizzerii w Polsce, naszym sekretem jest ciasto. No właśnie, a propos ciasta to nie jest aż taka prosta sprawa. Prawdopodobnie każdy ma swój sprawdzony sposób na jego przyrządzenie, żeby smakowało tak, jak lubi. No więc ja mam wyraźny podział: cienkie ciasto w pizzerii, a grube w domu (chociaż czasami zdarza mi się też grube zamawiać poza nim). Nie mam warunków ani umiejętności do robienia podkładu grubości opłatka, w związku z czym w takie kombinacje się nie bawię. Wolę, żeby było puchato, lekko słono, ale bynajmniej ciasto ma się nie łamać ani opadać w dłoni. Bo jeśli chodzi o konsumpcję, to wciąż pamiętam, jak we Włoszech jednego z gości restauracji spiorunowano wzrokiem za prośbę o widelec i nóż. No więc u mnie ciasto ma być w sam raz, żeby je utrzymać w dłoni. Taki właśnie przepis jest poniekąd moim wytworem, gdyż otwierając mamy prywatną książkę kucharską - duży zeszyt w zielonej okładce z pożółkłymi kartkami, który mama prowadzi od czasów szczenięcych - znalazłem dwa przepisy na ciasto, umieszczone zaraz obok siebie. Spróbowałem je skumulować ze sobą i wyszło to, co miało wyjść - ciasto dla mnie optymalne.Puszyste, jednocześnie sztywne, nie opadające, dodatkowo odpowiednio słone.
Pizza ma jeszcze jedną zasadniczą zaletę. Jest prawdopodobnie najbardziej znanym "daniem modułowym". Czyli jakim? Inni mówią na nie "czyściciele lodówek", bo można jako farszu użyć praktycznie wszystkiego, gospodarując resztkami wędlin czy serów, które pozostały gdzieś w zakamarkach chłodziarki.

Składniki:
Ciasto:

  • 1/2 kg mąki pszennej
  • 5 dkg drożdży
  • 1 szklanka mleka
  • 1 łyżka oleju
  • 1 żółtko
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli


    Farsz w wersji N. + M. (każde robiło własną połowę pizzy: 
    • sos pomidorowy (w moim przypadku domowy keczup)
    • szynka
    • żółty ser gouda
    • pomidory
    • ananas
    • papryka
    • oregano
    • zioła prowansalskie
    Mleko z łyżeczką cukru odrobinę ogrzać i rozpuścić w nim drożdze, po czym zalać nim mąkę, dodać łyżkę oleju, sól oraz żółtko i zagnieść ciasto. Miskę z ciastem przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. pół godziny.
    Blachę oprószyć mąką i wyłożyć na nią ciasto. Przyznaję, że nie bawię się w zachowanie ortodoksyjnego kształtu pizzy, starając się wykorzystać całą powierzchnię, przez co jest ona raczej prostokątna. Najlepiej początkowo użyć wałka obtoczonego w mące, natomiast końcówkę rozciągnąć już ręcznie, uważając, żeby ciasto się nie podarło (sos pomidorowy koncertowo przypala się na blasze).
    Gdy ciasto będzie gotowe, posmarować je sosem (w moim przypadku keczupem), posypać startym na tarce żółtym serem i ułożyć składniki w dowolnej konfiguracji. Jeśli występują wyraźnie mokre składniki, jak na przykład w moim wypadku ananas, warto ułożyć je dopiero po wstępnej fazie pieczenia, wtedy nie ulegną aż takiemu wyschnięciu. 
    Piekarnik rozgrzać do 200 stopni i piec 20-25 minut (najlepiej sprawdzić drewnianym patyczkiem, czy ciasto jest już upieczone). Przed podaniem można oprószyć pizzę ziołami prowansalskimi, ewentualnie polać jeszcze górę keczupem.


    2 komentarze:

    1. no wreszcie przepis będzie w każdej chwili osiągalny :)

      OdpowiedzUsuń
    2. Ja tam zawsze cienkie, bo wtedy bardziej czuc to, co na wierzchu :)

      OdpowiedzUsuń